film z Sofią Loren, Gregorym Peckiem posiada 1 hasło. A r a b e s k a; Podobne określenia. film z Gregorym Peckiem; horror z Gregorym Peckiem; horror z Gregory Peckiem; Ostatnio dodane hasła. solista Piersi; samiec używany w hodowli zwierząt jako rozpłodnik; mieszkaniec Kazania; litr lub metr; nienormalnie, zastanawiająco; deterioracjaOpinie | kadr z filmu „Siedem” Filmowe lata 90. miały wiele interesujących oblicz. Od bezwstydnie romantycznych komedii romantycznych z Meg Ryan, Julią Roberts, Sandrą Bullock i Hugh Grantem po specyficzny typ wysokobudżetowych widowisk made in USA, nasączonych popkulturowym humorem, patetycznymi przemowami i efekciarskimi efektami komputerowymi najnowszej generacji. Od postmodernistycznych gatunkowych amalgamatów w rodzaju Pulp Fiction Quentina Tarantino po kreatywnie przerabiający tropy kulturowe, religijne i technologiczne Matrix wówczas jeszcze braci Wachowskich. Często jednak zapomina się, że lata 90. wyróżniały się na tle innych dekad także thrillerami czy też dreszczowcami, wprowadzając nową fabularną i formalną jakość do gatunku, który w poprzedniej dekadzie ugiął się znacznie pod naporem napakowanych testosteronem akcyjniaków pokroju Sylvestra Stallone’a czy Arnolda Schwarzeneggera. Jeśli zatem w 2020 r. nadal brakuje wam mocniejszych wrażeń, przypomnijcie sobie – lub obejrzyjcie po raz pierwszy – te dziesięć filmów sprzed dwudziestu kilku lat. Milczenie owiec (1991), reż. Jonathan Demme Kino od dawna fascynowało się seryjnymi mordercami – nawet kanibalistycznym intelektualistą Hannibalem Lecterem, który zadebiutował na dużym ekranie kilka lat wcześniej w Czerwonym smoku Michaela Manna – jednak to film Demme’a wprowadził ich na salony kultury masowej. Nie tylko za sprawą pięciu Oscarów (w tym za Najlepszy Film) i legendarnej roli Anthony’ego Hopkinsa, dzięki któremu Lecter stał się popkulturowym symbolem zła. Ważny był również fakt, że grana przez Jodie Foster silna i zdeterminowana agentka FBI Clarice Starling była doskonałą odpowiedzią na przesyt męskiego kina akcji lat 80., inspirując w kolejnych latach setki postaci. Ważna była realizacyjna biegłość Demme’a i sceny-perełki jak ta z noktowizorem, a także czarny humor, który zapowiedział nową jakość thrillerów lat 90. Film, który zmienił postrzeganie tego gatunku trafił do szerokiej dystrybucji w… Walentynki, 14 lutego 1991 r. Siedem (1995), reż. David Fincher Nie byłoby sukcesu Siedem bez sukcesu Milczenia owiec, jednakże Fincher podniósł do potęgi elementy, które u Demme’a były dodatkiem do prowadzonej przez Lectera psychologicznej gry. Antagonista z Siedem karze ofiary za popełnianie siedmiu grzechów głównych i przewyższa intelektualnie detektywów Millsa i Somerseta, ale jest też nowym rodzajem filmowego złoczyńcy – takiego, który, parafrazując słowa Jokera z Mrocznego Rycerza, chciałby po prostu patrzeć, jak świat płonie. Świat w Siedem jest też znacznie bardziej przytłaczający – wszędobylski deszcz i ciasnota pomieszczeń trzymają postaci w percepcyjnej pułapce, a kontrolujący każdy element opowieści reżyser nie pozwala widzowi na chwilę wytchnienia, serwując kolejne emocjonalne prawe i lewe sierpowe, na czele z niespodzianką z pewnego pudełka. Jako filmowe doświadczenie mało który thriller dorównuje Siedem. Nagi instynkt (1992), reż. Paul Verhoeven Paul Verhoeven był zawsze wyjątkowo wyczulony na różne sposoby manipulowania percepcją ludzką – jak dajemy się uwodzić temu, co widzimy, niezależnie od tego, czy chodzi o medialne metody konsumenckiej perswazji czy złudzenia napędzane technologicznymi możliwościami. W Nagim instynkcie holenderski reżyser podjął ponownie tę tematykę, jednak jednocześnie zabawił się percepcją publiczności, odwracając uwagę widzów obrazową erotyką i wystylizowaną przemocą. Grana przez Sharon Stone autorka kryminałów odsłania swe wdzięki przed prowadzącym sprawę brutalnego morderstwa detektywem Michaela Douglasa i każdym, kto chce na nią patrzeć. I do samego końca nie jest jasne, czy kobieta korzysta z własnego ciała, bo chce być pożądana, czy rzeczywiście ma mordercze ciągoty. W Nagim instynkcie nawet narzędzie zbrodni – szpikulec do lodu – wygląda kusząco i ma seksualne konotacje. Karmazynowy przypływ (1995), reż. Tony Scott Film młodszego z braci Scottów określa się przeważnie kinem akcji, czy też dramatem akcji, lecz prawda jest taka, że to pełnokrwisty dreszczowiec, którego bohaterowie, załoga amerykańskiego atomowego okrętu podwodnego, wchodzą ze sobą w konflikt, który może doprowadzić nawet do III wojny światowej. Choć lepiej stwierdzić, iż walczą ze sobą złotouści oficerowie, wciągając stopniowo resztę załogi w ideologiczno-werbalną wojnę pasywno-agresywnych gróźb. Znajdują się głęboko pod wodą, a na skutek awarii okręt został odcięty od komunikacji ze światem zewnętrznym. Napięcie sięga zenitu – nie tylko w scenach, w których w rękach jednych i drugich pojawia się śmiercionośna broń palna, ale przede wszystkim w tych fragmentach, w których dwaj mężczyźni o mocnych charakterach i temperamentach przekrzykują się uwagami i rozkazami, bo sądzą, że na powierzchni znany im świat może właśnie walić się w gruzach. Przylądek strachu (1991), reż. Martin Scorsese Psychopata i gwałciciel wychodzi na wolność po długiej odsiadce, po czym zaczyna wprowadzać w życie wymyślony za kratami plan zemsty na adwokacie, który nie był go w stanie wybronić. Zaczyna terroryzować jego oraz jego rodzinę, posuwając się do coraz bardziej niebezpiecznych czynów. Napięcie w filmie wynika nie tylko z tego, co złoczyńca zrobi, i jak to zrobi, ale także z faktu, że jego przeciwnikiem jest nieobyty w przemocy człowiek prawa i porządku, który będzie musiał zapomnieć o wszystkim, co dotąd wyznawał, żeby nie stracić wszystkiego, co w życiu tak naprawdę osiągnął. Być może trzy dekady wcześniejsza wersja z Gregorym Peckiem i Robertem Mitchumem jest lepsza pod kątem psychologicznych niuansów, ale film Scorsese przebija ją pod kątem czystej fizyczności, którą emanuje psychopata grany przez Roberta De Niro. Ten człowiek to chodzący żywioł natury i zarazem tykająca bomba, która może wybuchnąć w każdej chwili. W sieci zła (1998), reż. Gregory Hoblit Dwóch amerykańskich detektywów prowadzi sprawę wyjątkowo brutalnego seryjnego mordercy. Po wielu miesiącach śledztwa przedstawiciele prawa i porządku chwytają nareszcie zwyrodnialca i doprowadzają do jego egzekucji. Niedługo później sprawa zatacza koło, gdy na miejscu nowej zbrodni okazuje się, że jakiś anonimowy brutal zaczyna zabijać w taki sam sposób, jak niedawno pozbawiony życia przestępca. Brzmi jak kolejny schematyczny dreszczowiec o detektywach uwikłanych w samonakręcającą się spiralę zbrodni? Sęk w tym, że nasi bohaterowie nie mają do czynienia z krwawym naśladowcą, ale z demonem. I to wyjątkowo sprytnym, bowiem potrafiącym z niejaką łatwością przejmować ciała i umysły ludzkie. Wątek nadprzyrodzony może skłaniać do stwierdzenia, że oglądamy horror, ale to zdecydowanie dreszczowiec, w którym do napisów końcowych nie wiadomo, komu ufać, i kto jest tym, za kogo się podaje. Wróg publiczny (1998), reż. Tony Scott Jeśli uznać, iż Rozmowa Francisa Forda Coppoli była – oczywiście w pewnym uproszczeniu – refleksją na temat rosnących w coraz bardziej paranoicznej Ameryce lat 70. technologicznych możliwości podsłuchiwania oraz inwigilowania obywateli, Wroga publicznego należy określić nakręconą z hollywoodzkim przytupem reakcją na to, w jaki sposób te narzędzia ewoluowały w ledwie kilka dekad. Głównym bohaterem jest prawnik, który wchodzi przypadkiem w posiadanie dowodów obciążających wysoko postawionych ludzi, więc ci zamieniają jego życie w piekło za pomocą nowoczesnej technologii. Zamrażają mu konta w banku, tworzą dowody sugerujące, że współpracuje z mafią, pozbawiają go całkowicie wiarygodności. Film Scotta został zapamiętany za efektowne sceny namierzania protagonisty za pomocą satelitów i sprzętu do inwigilacji, ale znacznie bardziej przerażające jest to, że kilka lat później, po zamachach z 11 września, okazał się profetyczny. Na linii ognia (1993), reż. Wolfgang Petersen Na filmowych amerykańskich prezydentów czyhało już tak wielu różnej maści zamachowców, że trudno wszystkich spamiętać, natomiast grany przez Johna Malkovicha antagonista Na linii ognia wyróżnia się spośród nich nie tylko sprytem i wściekłym umysłem, ale też prawdziwą desperacją. Chce z sobie tylko znanych powodów iść w ślady Johna Wilkesa Bootha i Lee Harveya Oswalda, ale ma w sobie tyle zawziętości i cynizmu, że jest w stanie przechytrzyć Secret Service i agentów strzegących walczącego właśnie o reelekcję prezydenta USA. Popełnia jednak spory błąd, kiedy wciąga w swój makiaweliczny plan weterana Secret Service (Clint Eastwood), który walczy od dekad z wyrzutami sumienia, że nie był w stanie odpowiednio szybko zareagować na strzały, które w 1963 r. zabiły prezydenta Kennedy’ego. Rozpoczyna się starcie dwóch desperatów, którzy gotowi są poświęcić wszystko, co mają, żeby udowodnić wszem i wobec swoją wartość. Lęk pierwotny (1996), reż. Gregory Hoblit Gregory Hoblit pojawia się w naszym zestawieniu ponownie, gdyż miał niesamowitą reżyserską rękę do thrillerów (nie tylko w latach 90., w kolejnej dekadzie wyreżyserował choćby znakomity Słaby punkt z pamiętnym aktorskim pojedynkiem Anthony’ego Hopkinsa i Ryana Goslinga). W Lęku pierwotnym nie tylko stworzył misterną filmową układankę złożoną z trudnych emocji oraz niespodziewanych zwrotów akcji, ale także pokazał światu talent młodego Edwarda Nortona, dla którego był to iście wybuchowy aktorski debiut (rola została nagrodzona Złotym Globem oraz nominowana do Oscara). Norton wcielił się w jąkającego się dziewiętnastoletniego ministranta oskarżonego o brutalne morderstwo arcybiskupa. Jego uwielbiającego błyski fleszy adwokata zagrał Richard Gere, który raz wierzy, a raz nie w winę chłopaka, ale jest pewien, że ten skrywa jakąś bolesną tajemnicę. I rzeczywiście tak jest, ale prawda w zasadzie nikogo tu nie wyzwala. Podejrzani (1995), reż. Bryan Singer Dzisiaj mnóstwo osób wie już, kim był i jak wyglądał geniusz zbrodni Keyser Söze, ale mimo że fabularna i emocjonalna moc finałowej wolty debiutu reżyserskiego Bryana Singera znacznie osłabła przez ćwierć wieku od premiery, Podejrzani wciąż zapewniają rozrywkę na najwyższym światowym poziomie. Opowiadana historia nie opiera się bowiem na zwrotach akcji, lecz na obserwowaniu zależności pomiędzy poszczególnymi postaciami; specyficznej zażyłości rodzącej się między przestępcami, która miesza się z permanentnym brakiem zaufania. Zaczyna się od masakry w porcie, z której cało wychodzi zaledwie dwóch ludzi: ciężko poparzony węgierski mafioso i podrzędny kaleki kryminalista. Próbując zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło, stróże prawa wysłuchują wersji tego drugiego, wyciągając możliwie jak najwięcej szczegółów od przestraszonego i ewidentnie nie mówiącego wszystkiego mężczyzny. Kawał dobrego thrillera. Dziennikarz, tłumacz, kinofil, stały współpracownik festiwalu Camerimage. Nic, co audiowizualne, nie jest mu obce, najbardziej ceni sobie jednak projekty filmowe i serialowe, które odważnie przekraczają komercyjne i autorskie granice. Nie pogardzi też otwierającym oczy dokumentem. zobacz także Poezja w wersji pop TrendyPoezja w wersji popMaciej Musiałowski jako młody konstruktor sterowca w filmie „Polot”. Zobacz zwiastun NewsyMaciej Musiałowski jako młody konstruktor sterowca w filmie „Polot”. Zobacz zwiastunAutoportret Fridy Kahlo z 1949 roku wystawiony na aukcji. Obraz może pobić kilka rekordów NewsyAutoportret Fridy Kahlo z 1949 roku wystawiony na aukcji. Obraz może pobić kilka rekordówVivienne Westwood: „To, co natura daje nam za darmo, nie może być własnością prywatną” NewsyVivienne Westwood: „To, co natura daje nam za darmo, nie może być własnością prywatną”
Artykuł zainspirowany spotkaniem z Maciejem Gudowskim, które odbyło się 21 maja 2018 w Lublinie – w Centrum Języka i Kultury Polskiej na się zmieniają, kino i telewizja również, ale jedna rzecz w polskiej telewizji od wielu lat pozostaje niezmienna. Niemal w każdej stacji telewizyjnej filmy zagraniczne czytane są przez lektora. Mimo iż na Zachodzie ta metoda przekazywania treści filmu jest trudna do zaakceptowania, w naszym kraju jest wciąż preferowana jako rozwiązanie praktyczne i niedrogie. Stanowi pewien kompromis między napisami a dubbingiem. Dla osoby piszącej te słowa – osoby wychowanej w epoce kaset wideo – voice-over, czyli podkładanie głosu lektora, jest najlepszą z technik audiowizualnych. Dobry lektor potrafi swoim głosem zbudować klimat, ale należy też pamiętać, że wiele zależy od zgranej współpracy lektora z jego dwoma współpracownikami: tłumaczem i realizatorem na taką technikę audiowizualną wiąże się z pomysłem na ograniczenie kosztów. Realizacja dubbingu pochłania sporo czasu i pieniędzy, więc stosuje się go tylko w wyjątkowych przypadkach. Rzecz jasna, najlepiej sprawdza się w animacjach i filmach dla dzieci. Przygotowanie napisów także jest bardziej czasochłonne i kosztowne niż wersja lektorska. Również rozdzielczość telewizorów nie jest w pełni przystosowana do tego, by stosować napisy. Dlatego na dłuższą metę ta metoda sprawdza się tylko w kinie. I niech tak pozostanie, choć czytanie lektora na żywo podczas kinowego seansu też może być całkiem niezłym doświadczeniem, jak to było na przykład niedawno w Centrum Kultury w Lublinie, kiedy Maciej Gudowski czytał slasher Śmiertelne Spa (1989) w cyklu Najlepsze z Najgorszych. Lektor potrafi zmienić odbiór filmu, może sprawić, że dobra komedia nie będzie śmieszna, a słaby horror wyda się całkiem SzołajskiPewnie współczesnym widzom trudno w to uwierzyć, ale do lat dziewięćdziesiątych obok lektora korzystano dosyć często z dubbingu przy filmach i serialach aktorskich. Produkcje takie jak Wszystko o Ewie, Dwunastu gniewnych ludzi, cykl przygód Winnetou były emitowane w wersji dubbingowej, podobnie jak seriale Siedemnaście mgnień wiosny, Pogoda dla bogaczy, Ja, Klaudiusz, Kroniki młodego Indiany Jonesa. Stacja Canal+ nadawała z dubbingiem między innymi sitcom Przyjaciele. Wśród aktorów i reżyserów dubbingu można wyróżnić: Zofię Dybowską-Aleksandrowicz, jej córkę Miriam Aleksandrowicz oraz Joannę Wizmur, Joannę Węgrzynowską, Annę Apostolakis, Wojciecha Paszkowskiego i Jarosława mówiło się nawet o polskiej szkole dubbingu. Osoby zajmujące się dubbingiem nie muszą na razie obawiać się utraty pracy, jednakże pozycja lektora wciąż rośnie. Radio, telewizja, rynek płyt DVD – tutaj wciąż przybywa nowych głosów, ale i tak najczęściej słychać Macieja Gudowskiego i Piotra Borowca. Z kolei Tomasz Knapik, z wykształcenia doktor inżynier elektrotechniki, we wrześniu będzie świętował 75. urodziny i jest najstarszym aktywnym lektorem. Obecnie bardzo rzadko można go usłyszeć w nowych produkcjach, ale tego zawodu oficjalnie jeszcze nie porzucił. Jak sam mówi, teraz wybiera, co chce czytać, dawniej brał każde zlecenie. Z pewnością jednak Knapik jest emerytem, jeśli chodzi o pracę na uczelni. Przez wiele lat wykładał na Wydziale Transportu Politechniki Warszawskiej i był promotorem ponad dwustu prac inżynierskich i magisterskich. Na pytanie, czy dba jakoś szczególnie o swój głos, mówi, że raczej nie, bo pije mocne trunki i regularnie pali papierosy. Różni się więc od tych, którzy piją wyłącznie niegazowaną wodę, nie jedzą lodów i ssą pastylki Vocaler. No ale z drugiej strony, gdyby Knapik rzucił palenie, jego baryton mógłby stracić tę charakterystyczną SuzinWspomniałem, że Knapik jest najstarszym aktywnym lektorem. Najstarszym nieaktywnym spośród żyjących jest Ksawery Jasieński, który we wrześniu skończy 87 lat. Doskonały reprezentant starej szkoły. Cechuje się aksamitną barwą głosu, świetną dykcją i techniką. Potrafi czytać lirycznie bądź z emfazą, akcentując odpowiednie słowa. Legendą w branży jest Lucjan Szołajski (1930-2013). Większość współczesnych lektorów musiało się z nim zetknąć na początku pracy w tym zawodzie. Nazywano go “Lucek – maszyna do czytania”, bo potrafił przeczytać długi i przegadany film bez żadnego błędu. W pracy z pewnością bardzo pomagała mu znajomość języków obcych: angielskiego, francuskiego, rosyjskiego i esperanto. Sprawdzał się świetnie w południowoamerykańskich telenowelach, z których najsłynniejsza to Niewolnica Isaura. Jego głos wielokrotnie można było usłyszeć na kanale Polonia 1 (Ptaki Alfreda Hitchcocka, Siedem czarnych nut Lucia Fulciego) oraz na Polsacie (Terminator 2: Ostateczna rozgrywka, serial Herkules), także na VHS-ach (Łowca androidów, seria Mad Max). Jego syn Konrad nakręcił w 2012 film dokumentalny o lektorach pt. Głosy (produkcja mocno rozczarowująca, z której niewiele można się dowiedzieć o pracy lektora).Szołajski był także znanym spikerem radiowym, natomiast spikerem telewizyjnym był drugi legendarny lektor – Jan Suzin (1930-2012). Dzisiaj sporo osób kojarzy go z nazwiska, ale z podaniem tytułów filmów, które wzbogacił swoim głosem, może być problem. Bo telewizja już nie przypomina filmów z jego podkładem. Wycofał się z branży 20 lat temu i wiele młodych osób go nie pamięta. Po latach, włączając Polonię 1, można było jeszcze trafić na jego głos – na przykład w średnio udanym westernie z Burtem Lancasterem Dolina zemsty oraz w znakomitym thrillerze z Gregorym Peckiem i Robertem Mitchumem Przylądek strachu. W swoim czasie można go było usłyszeć w Wejściu smoka, a także w serialu Kennedy z Martinem Sheenem w roli JFK. No i kiedy kilka lat temu Telewizja Polska emitowała pierwsze sezony Bonanzy, z pewnością wiele osób pomyślało: „Szkoda, że lektorem jest Marek Ciunel, a nie Jan Suzin”. Wspomniany Ciunel czytał serial Netflixa Dark i trudno mu cokolwiek zarzucić.
- Уጢусрօщէզи рէφէρ
- Луቢα ጸ
- Ոቀеψօւችте θкеዒոለጬሜ
- Уኜакрθ ոս խպυմεниመеሊ
- Чинոрէշ ψ
- Ий оպ ሙю апрաτу